Pierwszy w tym roku obiad w ogrodzie. Ciepło, jeszcze nie gorąco, przyjemnie. Tylko trzeba szybko jeść, żeby nie wystygło, bo jednak czuć lekki wiatr.
I znowu inspiracja od M., która poczęstowała mnie ostatnio zupą, w której była kapusta włoska i seler naciowy. A że nie pamiętałam co było jeszcze, dodałam co miałam, z bardzo sympatycznym efektem: kiełki, wodorosty, miso i sezam. I zrobiło się azjatycko. I to chyba jest kuchnia fusion.
zupa azjatycka:
pół główki włoskiej kapusty
5-6 łodyg selera naciowego
ok. 10 centymetrowy kawałek pora
1 marchewka
3 łyżki miso
2-3 łyżki sosu sojowego
szczypta pieprzu
pół łyżeczki utartego świeżego imbiru
3-4 łyżki kiełków fasoli mung
kilka płatów wodorostów nori (tych do sushi)
2-3 łyżki sezamu uprażonego na suchej patelni
Na łyżkę oliwy wrzucamy pokrojonego pora, imbir, selera oraz marchewkę i dusimy ok. 5 minut. Później dodajemy poszatkowaną niezbyt drobno kapustę. Zalewamy całość wodą i doprowadzamy do wrzenia. Dodajemy miso, sos sojowy i pieprz. Kiedy warzywa są miękkie, po ok. 20 minutach. Zupę wyłączamy i przykrywamy pokrywką.
W tym czasie na suchej patelni podprażamy pokrojone w paski nori, aż staną się chrupiące.
Do miseczek wlewamy gorącą zupę, dodajemy łyżkę kiełków, nori oraz sezam. Możemy jeszcze polać odrobinę sosem sojowym.
No, no. jestem pod wrażeniem. Regularna miso soup. Prawie jak w Tokio.;-)) Czuję, że tez ugotuję podobną. Dawno u nas nie było zupy miso... M
OdpowiedzUsuńHmmm... Może się wproszę... :)
OdpowiedzUsuń